Na zaproszenie marszałka Marka Kuchcińskiego, przybył w niedzielę (2 października) do Przemyśla z wykładem prof. Zdzisław Krasnodębski, znany historyk idei, autor kilku książek, wykładowca na Uniwersytecie w Bremie oraz na Uniwersytecie im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Prof. Krasnodębski, podzielił się z licznie przybyłymi słuchaczami (w sali koncertowej Przemyskiego Towarzystwa Muzycznego), swoimi refleksjami na temat „globalizacji, wolności narodów i nowoczesnego patriotyzmu”. Oto skrót głównego fragmentu tego wystąpienia:
Poparcie dla „Platformy Obywatelskiej” opiera się w dużym stopniu na rozpowszechnianym wyobrażeniu, że jest to partia pro-modernizacyjna, zmierzająca w tym samym kierunku, w którym idzie świat. Ci, którzy tak sądzą, zarazem uznają „Prawo i Sprawiedliwość” za siłę zachowawczą i mało nowoczesną. Prof. Krasnodębski poddał krytycznej refleksji takie opinie i to przekonanie, sięgając do historii oraz analizując aktualny rozwój sytuacji w Europie i na świecie.
{gallery}krasnodebski2011{/gallery}
Historycznie układało się to w ten sposób, że w 1918 roku, kiedy to upadające imperia zostały podzielone pomiędzy poszczególne narody, zapanowała idea państw narodowych. One zakładały pokrywanie się granic kulturowych i politycznych, i jawiły się jako wyraz wolności narodów. Paradoksem Polski w tym okresie był wielonarodowy skład mieszkańców odrodzonego po długiej niewoli – państwa polskiego. W Polsce przedwojennej tylko 64 procent mieszkańców stanowili Polacy a świadomych politycznie Polaków było zapewne jeszcze mniej. W 1989 roku było inaczej. Pod wpływem wojny i całej historii PRL-u, Polska praktycznie stała się niemal jednonarodowym państwem i w dodatku znakomita większość Polaków deklarowała się jako katolicy. Jednakże, na przełomie lat 80 i 90-tych, panowało już takie przekonanie, związane zresztą z procesem globalizacji, że epoka państw narodowych zbliża się ku końcowi. Tak było w Europie Zachodniej. W Niemczech mówiono wówczas, że te dawne konflikty polsko-niemieckie nie mają znaczenia, bo będzie integracja europejska i wkrótce wszyscy będziemy Europejczykami.
Panował wówczas jeszcze inny dogmat, neoliberalny, że wszelka otwartość ekonomiczna jest pozytywna i że rynek jest nieomylny. To było przeciwstawieniem poglądu panującego w roku 1918 i w okresie międzywojennym, kiedy to był ogólnie uznawany nacjonalizm ekonomiczny, zalecający rozwijanie własnego przemysłu i stosowanie protekcjonizmu wobec gospodarki we własnym państwie. Ale w 1989 roku było inaczej. Gdyby ów proces obalenia komunizmu nastąpił 20 lat później, to byśmy dzisiaj całkiem inaczej budowali swoją gospodarkę. Bo te dogmaty liberalizmu w gospodarce już upadają. Dzisiaj wybitni ekonomiści, nawet nobliści, zgodni są co do tego, że jednak rynek nie jest nieomylny a kapitał ma – do pewnego stopnia – swoją narodowość.
W ślad za globalizmem i neoliberalizmem, postępuje też w czołowych krajach Unii Europejskiej potępienie nacjonalizmu. Ciekawe jednak, że jak polityk węgierski albo polski domaga się czegoś dla swojego kraju, to nazywa się to “nacjonalizmem” (zresztą, taką etykietkę próbuje się w Niemczech przyklejać partii „Prawo i Sprawiedliwość”, nazywając ją siłą narodowo-konserwatywną) – ale jak czyni to polityk niemiecki albo francuski, to zaraz podkreśla się, że robi to w interesie europejskim. Gdy ostatnio do Kreiswaldu zaczął płynąć pierwszy gaz z rurociągu biegnącego z Rosji po dnie Morza Bałtyckiego, to Radio Niemieckie informowało, że to jest najważniejszy energetyczny projekt europejski, omijający niestabilne kraje tranzytowe. Oczywiście, nie informowano słuchacza niemieckiego, że rurociąg ten omija także stabilną i demokratyczną Polskę, bo to by jakoś nie pasowało do „europejskości” tej inwestycji. Takie przykłady można mnożyć.
W tej perspektywie globalizmu i tak pojętej nowoczesności, można się zastanawiać, czy patriotyzm ma jeszcze sens, czy nie jest anachroniczny. Czy bycie patriotą jest cechą pozytywną?
W Europie Zachodniej zdołano już nadać temu pojęciu konotację negatywną, do tego stopnia, że studenci boją się przyznawać do tego typu uczuć. A przecież, patriotyzm należy do cnót lojalnościowych i oznacza, że jesteśmy ze swoim narodem związani bardziej, niż z innymi. W pewnym sensie, życie jednostkowego człowieka nabiera głębszego moralnego sensu dzięki udziałowi w życiu wspólnoty. I jeśli nie czujemy się związani, nie postrzegamy swego życia jako części życia swego narodu, to coś tracimy. Pozbawiamy się pewnego ważnego wymiaru. I dzisiaj, właśnie w tej płaszczyźnie zarysowuje się zasadnicza różnica pomiędzy dwiema głównymi siłami politycznymi w naszym kraju. Dzisiaj – tak jak to zresztą dość często bywało w okresie tracenia niepodległości pod koniec osiemnastego wieku i później – też można usłyszeć wiele głosów, które kwestionują sens trwania przy idei niepodległego, suwerennego bytu państwa średniej wielkości w Europie, z własnymi instytucjami i z własną gospodarką. Polskie pociągi się spóźniają? – no to, słyszymy, niech je przejmie Deutsche Bahn. „Lot” jest niewydolny? – no to niech przejmie go „Lufthanza”.
Dzisiaj świat się zmienia. Pojawiły się tzw. „emerging powers” (wyłaniające się potęgi): Chiny, Indie, Brazylia. Te kraje nie zamierzają rezygnować z klasycznej polityki prowadzonej w kategoriach suwerenności. W związku z tym, zmienia się też cała polityka światowa. Wszyscy zastanawiają się, kiedy Chiny staną się najpotężniejszym państwem świata. W Europie też zresztą nastąpiła wielka zmiana. Dzisiaj mówi się już, że w Unii Europejskiej powinny przewodzić najsilniejsze państwa, i że – de facto – rządzi Unią „dyrektoriat francusko-niemiecki”.
Ale i sami Niemcy najwyraźniej mają dylemat, jak uchronić swoją suwerenność i zarazem swoją demokrację. Bo nie ma innej demokracji, niż demokracja w ramach państwa narodowego, państwa suwerennego. Konstytucjonaliści niemieccy przestrzegają, że nie można już dalej pogłębiać integracji europejskiej. Wywiązała się też ostatnio wielka dyskusja, czy kanclerz Merkel może obiecywać Grecji pomoc, nie prosząc o zgodę niemieckiego parlamentu? Wszakże grozi to marginalizacją parlamentu niemieckiego a więc zarazem marginalizacją tamtejszych wyborców i demokracji. Bo to by oznaczało, że naród niemiecki nie jest już suwerenny.
Ale to są pytania, których w Polsce partia rządząca w ogóle nie zadaje, a tylko obiecuje z kasy Unii Europejskiej 300 miliardów złotych, które wyda na te rozgrzebane i zapóźnione budowy dróg. Kwestiami bardziej istotnymi, dotyczącymi przyszłości państwa i narodu polskiego, wydaje się nie interesować. Tymczasem sytuacja w Europie i na Świecie jest tak dynamiczna, że ta ideologia globalizacji i schyłku państwa narodowego – sama staje się anachroniczna. Tak więc, musimy (zarówno politycy, jak i wyborcy w tych wyborach) zadawać sobie pytanie: jakie jest miejsce Polski w Europie i na Świecie? Kim my chcemy być? Czy chcemy być wolnymi ludźmi we własnym kraju, narodem odpowiadającym za siebie, czy też chcemy – nawet jeśli by nam się nieco lepiej działo – podporządkować się jakimś strukturom niezależnym od nas?
Otóż, podstawą rozwoju Polski wydaje się być m.in.: silne polskie państwo (żyjące oczywiście w zgodzie z sąsiadami), zdrowa i silna tożsamość narodowa, odpowiednia polityka historyczna – czyli to, co możemy znaleźć również w programie „Prawa i Sprawiedliwości”.
Nasi przodkowie mieli często dylemat: bić się, czy nie bić? Na szczęście, dzisiaj ten dylemat nie jest aktualny – choć jednak do końca nie wiadomo, czy nie będzie aktualny w przyszłości. Minister Klich praktycznie rozbroił polską armię, a w świecie współczesnym siła militarna i możliwość obrony – też się liczy. Natomiast dzisiejszy patriotyzm ma nieco inny charakter. W jednym ze swoich przemówień nakreślił go prezydent Lech Kaczyński: „Heroizm dzisiejszych czasów na ogół nie jest już heroizmem walki zbrojnej, choć zdarzają się wyjątki. To musi być heroizm budowy uczciwego, porządnego, dobrze zorganizowanego państwa polskiego. Heroizm IV Rzeczypospolitej. Patriotyzm – to odpowiedzialność za przyszłe pokolenia, za losy państwa. To pamięć o tych, którzy za naszą wolność zapłacili najwyższą cenę. Tak jak nie ma patriotyzmu bez pamięci narodowej historii, tak nie ma go również bez podejmowania odpowiedzialności za przyszłość.”