Zdjęcia, filmy, wspomnienia, materiały archiwalne Służby Bezpieczeństwa, sylwetki różnych osób związanych w Przemyślu z działalnością opozycyjną i obywatelską w latach 1967-1997 – to wszystko znajdziemy na portalu Archiwum Wolności, jaki powstał dzięki dofinansowaniu Muzeum Historii Polski w Warszawie w ramach konkursu „Patriotyzm Jutra”.
Celem projektu jest przedstawienie historii ludzi i wydarzeń regionu południowo-wschodniej Polski, którzy brali bezpośredni oraz pośredni udział w procesie budowania wolności w czasach zniewolenia komunistycznego, w kraju izolowanym wówczas od kontaktów i wpływów wolnego świata.
Czy można zarchiwizować wolność?
Marek Kuchciński: Można zarchiwizować wspomnienia i my zaczęliśmy to robić na portalu Archwium wolności – ZIEMIA PRZEMYSKA I REGION 1967-1997 (archiwumwolnosci.pl) Są tu głównie historie ludzi, którzy swoimi działaniami pomogli Polsce tę wolność odzyskać. Młodsze pokolenie nie zawsze zdaje sobie sprawę z tego, że żyliśmy w kraju, w którym należało ważyć każde słowo, w którym prawie każdy był obserwowany, śledzony, często szantażowany i zmuszany, by donosił na własnych przyjaciół, a nawet rodzinę, w kraju, w którym czuć było na plecach lodowaty oddech Rosji sowieckiej i cenzurę jej wiernych uczniów.
Na czym polega innowacyjność tego projektu?
Postanowiliśmy zbierać wspomnienia uczestników wydarzeń z tamtych lat, ich oceny z perspektywy dzisiejszej, ale przekazane od nich samych bez ukrywania emocji i to jest wielka wartość portalu. Istnieją oczywiście materiały IPN, opracowania historyczne, ale my chcemy przywołać tamtą rzeczywistość oczami jej twórców w sposób bardzo osobisty, trochę sentymentalny. Pokazać też bogactwo życia w Polsce na przykładzie niewielkiego środowiska.
Tu przekaz jest bezpośredni, jest to swego rodzaju baza wspomnieniowa. Zbieramy wspomnienia wielopokoleniowe, liczymy na zaangażowanie. Chcielibyśmy, by portal żył, by dzielono się swoimi przeżyciami, zdjęciami. Czytając już opublikowane wspomnienia, sam przypominam sobie wiele wydarzeń i mam ochotę, by się odnieść, coś dopowiedzieć. Serdecznie zachęcam.
W Przemyślu zreaktywował Pan niedawno Towarzystwo Kulturalne…
Tak, wspólnie z przyjaciółmi z tamtych lat i portal jest jedną z jego inicjatyw. Gdy w latach 80. organizowaliśmy spotkania niezależnego środowiska nazwanego później strychem kulturalnym, to poza ludźmi polityki uczestniczyli w nich przede wszystkim ludzie kultury – poeci, malarze, muzycy… Sztuka dawała wówczas poczucie wolności, możliwość złapania głębokiego oddechu i obcowania z czymś pięknym, co w tej szarej rzeczywistości było niezwykle ważne.
Myśli Pan, że tamte idee można przenieść na dzisiejszy grunt?
Wtedy one były niepopularne, a zrozumienie porządku cywilizacyjnego z perspektywy lokalnej było jednak mocno skomplikowane i celnie opisał to. Krzysztof Dybciak: „…wymagające cywilnej odwagi. Na przykład wyrywając się z bloku komunistycznego idealizowaliśmy Zachód. Oczywiście, nie była to Europa tak dekadencka jak obecnie, ale nie była też rzeczywistością bez skaz, a taką chcieliśmy ją widzieć i taką głosiliśmy w sporach ze zwolennikami ustroju komunistycznego. Dlatego chyba tylko w przemyskim środowisku i w „Strychu Kulturalnym” mogły się pojawiać tyrady Rogera Scrutona przeciw polityce zachodniej lewicy i demaskujące słabości idei socjalistycznych. A jakim szokiem dla wielu, łącznie ze mną, była teza angielskiego konserwatysty (w 1988 roku!) stanowiąca tytuł jego rozmowy z Janem Musiałem: „Zjednoczenie Europy to mrzonka zeświecczonych biurokratów” . A dalej wyjaśniał o co chodzi: „Dwa poważne niebezpieczeństwa dla Europy właśnie: erozja lojalności narodowej oraz wyłonienie się nowej ekonomicznej supersiły, której braknie woli, przezorności i środków do obrony samej siebie”.