Mam apel do szefów opozycji radykalnej, by tak postąpili – inaczej łamią prawo; nie tylko przepisy Regulaminu Sejmu, ale naruszają także kodeks karny. Powinni rozważyć to i dać możliwość pracy Sejmowi. Jeżeli jednak to nie nastąpi, to nie mam zamiaru używać sił Straży Marszałkowskiej — mówi marszałek Sejmu Marek Kuchciński w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
wPolityce.pl: Panie Marszałku, z czego – Pana zdaniem – wynikał ten skok napięcia 16 grudnia podczas posiedzenia Sejmu, a później przed budynkiem i na sali plenarnej? Czy można było zrobić coś inaczej, uniknąć konfliktu, czy akcja była zaplanowana?
Marek Kuchciński, marszałek Sejmu: Moim zdaniem ta akcja była zaplanowana. Można śmiało z perspektywy czasu doszukiwać się także jakichś inspiracji międzynarodowych. Niemniej jednak zostały użyte siły polityczne opozycji, opozycji radykalnej, która od roku, czyli wyborów parlamentarnych, a wcześniej prezydenckich, nie może pogodzić się z przegraną.
Czy można było temu przeciwdziałać? To zawsze będzie pytanie otwarte… Moim zdaniem raczej nie. Moment wykluczenia posła Szczerby z sali sejmowej i postulat obrony mediów to argumenty zastępcze i wynikające z potrzeby wprowadzenia dezinformacji, wprowadzania w błąd opinii publicznej. To poseł, który zachowywał się nieregulaminowo, obraźliwie, naruszał powagę Sejmu i był wielokrotnie karany. Traf chciał, że występując jako kolejny poseł podczas obrad 16 grudnia, mówiąc nie na temat i naruszając powagę Sejmu, został przeze mnie wykluczony. Gdyby nie on, to godzinę czy dwie później, zrobiliby to inni. Chodziło o uniemożliwienie uchwalenia budżetu, a nie spór między mną a jakimś posłem.
Poruszył Pan sprawę mediów, która była jednym z powodów całego konfliktu. Czy i tutaj rządzący nie mogli, nie powinni zachować się nieco rozważniej?
Ten problem polega na wielkim nieporozumieniu. Naszą intencją było znalezienie przyzwoitych form współpracy z dziennikarzami i umożliwienia im godziwych warunków pracy. Posłużyliśmy się tutaj standardami z Parlamentu Europejskiego. Zostało to jednak źle odczytane, błędnie zinterpretowane. Opozycja wykorzystała to do własnych celów i musimy znaleźć tutaj rozwiązanie.
Dotychczasowe reguły zostały co prawda przywrócone, ale nie do końca. Pojawiają się problemy z jednorazowymi przepustkami, zamknięta jest galeria.
Zasada była taka, że przedstawiciele mediów mający różnego rodzaju przepustki są wpuszczani podczas trwania posiedzenia Sejmu i Senatu. A w tzw. międzyczasie raczej ich nie ma w parlamencie, bo nie ma takiej potrzeby. Dodatkowo ze względu na to, że trwa okupacja sali, jest szczególna sytuacja, Straż Marszałkowska musi podwójnie dbać o bezpieczeństwo Sejmu. Stąd ostrożne podejście do tego tematu.
Ale od dzisiaj wszyscy dziennikarze mający także jednorazowe przepustki mogą wchodzić do Sejmu, choć będziemy dbać o to, by zachowywali się godnie – jak na Sejm przystało.
Wątpliwości opinii publicznej budzi także kworum podczas obrad w Sali Kolumnowej. Ma Pan pewność, że była odpowiednia liczba posłów, a posłowie opozycji byli poinformowani o obradach i mogli w nich uczestniczyć?
Zdecydowanie. Wszelkie zarzuty są bezpodstawne. Decyzja o przeniesieniu obrad Sejmu do Sali Kolumnowej została podjęta, ponieważ uniemożliwiono mi prowadzenie obrad w sali plenarnej. Kancelaria Sejmu i prawnicy zadbali o to, by wszelkie procedury regulaminowe zostały zachowane: było kworum, byli wyznaczeni sekretarze do liczenia głosów (sala została podzielona na osiem sektorów), własnoręcznym podpisem autoryzowali wszystkie wyniki. Do tego było dwóch dodatkowych sekretarzy, którzy zliczali głosy.
Trwało to bardzo długo, dlatego, że liczenie było ręczne. Kworum było zachowane. Było 237 posłów. Podczas pierwszego głosowania był bowiem obecny jeden z posłów PSL – później na sali było 236 posłów; zwykle dwóch było przeciwnych lub wstrzymywało się od głosów…
Pojawia się również zarzut co do wniosków formalnych, ale znów: marszałek Sejmu dopuszcza wnioski formalne, jeśli dotyczą bieżących spraw posiedzenia. Jeśli tak się nie dzieje, to wniosek nie może być uznany za formalny.
Pierwszy wniosek formalny zgłoszony na piśmie jeszcze, przez posła Sasina – był wnioskiem o formule głosowania budżetu. Nie był to precedens. Wniosek przyjęto. Ogłosiłem wówczas, że dopuszczę do głosu posłów zgłaszających wnioski formalne po realizacji tego pierwszego wniosku. I tak się stało: ale po głosowaniach nikt nie ponowił swoich wniosków.
Panie Marszałku, a jak widzi Pan scenariusz na to, co dalej? Co z tymi posłami, którzy okupują salę plenarną? Możliwe jest użycie siły, Straży Marszałkowskiej?
Z formalnego punktu widzenia mam takie uprawnienie, które nadaje mi i pośrednio konstytucja, i Regulamin Sejmu: dla przywrócenia porządku na sali mam do dyspozycji Straż Marszałkowską. Nie raz w Sejmie zdarzyło się, że Straż Marszałkowska usuwała posłów, którzy blokowali mównicę. W tym przypadku nie zdecydowałem się na to – wybrałem inny wariant, czyli przeniesienie posiedzenia Sejmu do Sali Kolumnowej.
Użycie Straży Marszałkowskiej mogłoby spowodować jeszcze większy wzrost nerwowości i nie służyłoby powadze obrad. Moim obowiązkiem jest stać na straży prawa i dbać o powagę parlamentu.
Przedstawiciele opozycji przekonują jednak, że protest na sali plenarnej będzie trwał także podczas posiedzenia, które ma być zwołane na 11 stycznia.
Mam nadzieję, że posłowie okupujący salę plenarną zmienią zdanie i zakończą protest. Mam apel do szefów opozycji radykalnej, by tak postąpili – inaczej łamią prawo; nie tylko przepisy Regulaminu Sejmu, ale naruszają także kodeks karny. Powinni rozważyć to i dać możliwość pracy Sejmowi. Jeżeli jednak to nie nastąpi, to nie mam zamiaru używać sił Straży Marszałkowskiej. Ale parlament musi pracować. Moim konstytucyjnym obowiązkiem jest to, że mam umożliwić pracę parlamentu w każdej sytuacji.
źródło: wPolityce.pl