W Muzeum Narodowym Ziemi Przemyskiej odbyła się promocja reprintu „Strychu Kulturalnego” – podziemnego pisma z lat 80. i 90. powstałego na kanwie spotkań grupy przyjaciół i ich gości na strychu Marka Kuchcińskiego. – Ku zgrozie obserwujących nas zza krzaków funkcjonariuszy SB siedzieliśmy i dyskutowaliśmy. Na strychu było wszystko: historia literatury, historia sztuki, historia filozofii, myśl polityczna. Były to niezwykłe studia – powiedział dyr. MNZP Jan Jarosz.
W odczytanym przez dyrektora liście od Rogera Scrutona angielski filozof pisze m.in.:
A potem natknąłem się na Przemyśl. Dzięki starannej pracy Marka Matraszka dowiedzieliśmy się o społeczeństwie obywateli w tym starym i niegdyś zamożnym mieście Galicji, którzy wydawali pismo podziemne, Strych Kulturalny, i którzy spotykali się, nie tak jak nasi znajomi z Czech, w jakiejś piwnicy lub kotłowni pod ziemią, ale na szczytach budynków, jakby ich nie obchodziło, kto może ich zobaczyć. Ich grupa dyskusyjna została opisana jako poddasze, miejsce pod dachem, i gdy ich spotkałem znalazłem się w otwartym społeczeństwie normalnych, drobnomieszczańskich ludzi, którzy byli zdeterminowani żyć, malować, pisać i dyskutować, jakby Partia była niczym więcej niż strumień brudnej wody płynącej w ściekach poniżej.
Na ich czele stał Marek Kuchciński, dawny student historii sztuki, który żył poza systemem i był gorliwym wyznawcą kultury jako wyzwolenia ducha i przeciwstawienia się porządkowi totalitarnemu. Wokół niego zgromadzili się pisarze, malarze, nauczyciele, i to dzięki niemu udało mi się zorganizować serię wizyt zachodnich intelektualistów, aby omówić na tych strychach najważniejsze zagadnienia dnia.
Sprawy szybko zaczęły się zmieniać, ale we mnie pozostał już wizerunek Przemyśla jako przystani społeczeństwa obywatelskiego w ponurym państwie socjalistycznym. Było to miejsce zdeterminowane, by zachować swoją tożsamość miasta, kultury i stylu życia. Kiedy wreszcie komuniści skapitulowali przeczytałem z radością, że Marek Kuchciński został wybrany na radnego, a później posła miasta, o które tak bardzo dbał w latach ucisku. Z przyjemnością patrzę wstecz na te czasy, kiedy sztuka i kultura były symbolami wolności ludzkiego ducha i wspominam jak ważne było to, że małe pisma podziemne, takie jak Strych Kulturalny, podtrzymywały pamięć o wolności i stanowiły rozsadniki społeczeństwa obywatelskiego, które wkrótce miało ponownie wykiełkować.
We wstępie do reprintu „Strychu” prof. Krzysztof Dybciak napisał: Przemyśl od dawna uchodził za jedno z piękniejszych polskich miast, odróżniał się urodą zwłaszcza w czasach panowania komunizmu, do którego istoty należała brzydota, mówiąc po marksistowsku – nie tylko tępej doktryny i socjalistycznej sztuki, lecz także materialnej „bazy”. Jednak nawet miłośnicy Przemyśla i tej części Podkarpacia nie dostrzegali kulturalnej różnorodności i dynamiki inteligencji tego starodawnego miasta jeżeli ograniczyli się do obserwacji oficjalnego życia. Dopiero zanurzenie się w przestrzeń religii i podziemnych inicjatyw obywatelskich pozwalało poznać bogactwo duchowe przemyskiego środowiska.
fot. M. Olejnik