POSEŁ NA SEJM RP - OKRĘG 22

MENU

Marek Kuchciński o stosunkach polsko-węgierskich w kontekście wojny rosyjsko-ukraińskiej

(Odpowiedź na artykuł Zsolta Németha: O Ukrainie i Polsce z perspektywy węgierskiej. Tekst przewodniczącego parlamentarnej komisji spraw zagranicznych Węgier, „w.Polityce.pl”, 18 maja 2022 r.)

18 maja na portalu wPolityce.pl opublikowany został, skierowany do Polaków, artykuł przewodniczącego komisji spraw zagranicznych Parlamentu Węgier, mojego Przyjaciela  Zsolta Németha, w którym Autor, w duchu przyjaźni polsko-węgierskiej objaśnia stanowisko Węgier wobec toczącej się wojny rosyjsko-ukraińskiej. To ważny tekst. Chciałbym w kilku refleksjach przedstawić, jak ta sytuacja wygląda z polskiej perspektywy.

Wiemy, że nie można kształtować współczesnych stosunków międzynarodowych w oparciu o sentymenty czy resentymenty historyczne. Musimy jednak objaśniać je w kontekście pamięci historycznej narodów, w imieniu których i z mandatu których przemawiamy.

I. Jaki jest więc polski stereotyp Węgrów i węgierskości? Stosunek Polaków do Węgrów jest powtórzeniem tego co o stosunku Węgrów do Polaków napisał Zsolt Németh: „Przyjaźń polsko-węgierska jest częścią węgierskiej tożsamości narodowej”; jest także częścią polskiej tożsamości narodowej. Tego zaś nie da się objaśnić bez odwoływania się do historii.

Stosunki polsko-węgierskie mają od wieków szczególny charakter. Kultury polityczne Węgrów i Polaków przez stulecia sąsiedztwa rozwinęły się jako kultury bliźniacze, mające swe wspólne korzenie w słynnej Złotej Bulli Andrzeja II, wydanej w 1222 r.

Idea wyższości prawa nad wolą monarchy, znana w Polsce na zasadzie obyczaju od końca XΠwieku, zrealizowana została w czasach Ludwika Wielkiego (w Polsce zwanego Ludwikiem Węgierskim) i jego córki – świętej Jadwigi Andegaweńskiej (patronki Polski i apostołki Litwy) na ziemiach Polski i Wielkiego Księstwa Litewskiego, czyli na terenach dzisiejszej Litwy, Białorusi i Ukrainy. Był to początek drogi naszych narodów do demokracji – najpierw stanowej – szlacheckiej, a potem powszechnej. Polska sejmowa straż marszałkowska od czasów Stefana Batorego, aż do II wojny światowej zwana była strażą węgierską. Te dwie najstarsze demokracje środkowoeuropejskie – zrodzona w Rzeczypospolitej Obojga Narodów i powstała w Królestwie Węgier miały wspólne – węgierskie źródło. Spadkobiercami tej tradycji – tak dalece, jak tylko zechcą uznać ją za własną, są wszystkie narody tego obszaru z Ukraińcami włącznie. Potwierdziły one to ostatnio we wspólnej deklaracji ministrów spraw zagranicznych Polski, Litwy i Ukrainy z 7 lipca 2021 r.

Przyjaźń polsko-węgierska hartowała się w boju. Dla nas – Polaków, był to przede wszystkim bój z Imperium Rosyjskim. To Stefan Batory jest w Polsce symbolem triumfu nad Moskwą. To wzdłuż dawnej granicy węgierskiej rozsiane są okopy konfederatów barskich, którzy wycofując się w 1768 r. z podbijanej przez Rosjan Ukrainy, szukali osłony tyłów swych pozycji w przyjaznych Węgrzech. Wsparcie to zawsze było wzajemne. To w Rzeczypospolitej – także na terenach dzisiejszej Ukrainy, znalazł gościnę Franciszek II Rakoczy, po upadku powstania kuruców, którego ważnym ośrodkiem było dzisiejsze Mukaczewo na ukraińskim Zakarpaciu. Rozumiemy Węgrów lepiej niż ktokolwiek inny. Zamek w ukraińskim dziś Mukaczewie jest dla nich tym, czym dla nas twierdza w równie ukraińskim Kamieńcu Podolskim – najsłynniejszą fortecą narodowych dziejów.REKLAMAhttps://b599e5623e83acfa5f0c66688314e24e.safeframe.googlesyndication.com/safeframe/1-0-38/html/container.html

W pamięci Polaków Węgrzy są niezłomnym sojusznikiem w walce z zaborczością Moskwy. W XIX w. wspólny los symbolizowany był nazwiskami naszych wrogów, jak Iwana Paskiewicza, wodza armii rosyjskiej, która zdobyła Warszawę w 1831 r. i stłumiła powstanie Węgierskiej Wiosny Ludów w latach 1848-49 r.

Warto wspomnieć mało znany fakt, że podczas Wiosny Ludów na Węgry przebiło się przez Karpaty 6 tysięcy ochotników z Polski, z Ziemi Przemyskiej i Sanockiej, w tym kilkuset gimnazjalistów (!), aby w szeregach legionu Wysockiego i Dąbrowskiego wspierać walkę Węgrów o wolność.

Po 1867 r. już w ramach konstytucyjnych Austro-Węgier Polacy byli jedynym narodem słowiańskim absolutnie odpornym na ówczesną formę rosyjskiej wojny hybrydowej, znaną jako panslawizm. To na tej bazie zbudowano silny sojusz węgiersko-polski w ramach konstytucyjnej monarchii habsburskiej.

Gdy w 1914 r. na Austro-Węgry runęły milionowe armie Imperium Rosyjskiego, tylko dwa narody wystawiły formacje ochotnicze do walki z Rosją – Polacy i Ukraińcy i oba broniły karpackich przełęczy, by nie przepuścić hord barbarzyńców na Węgry.

Gdy w 1920 r. sprzymierzone ze sobą Polska i Ukraina zwarły się w kolejnym śmiertelnym boju z rosyjskim najazdem, Węgry zaoferowały nam korpus kawalerii oraz dostarczyły olbrzymie ilości amunicji. Tranzytu wojska do Polski odmówili inni sąsiedzi, ale wbrew stanowisku Niemiec i Austrii, a nawet wbrew protestom Komisji Międzyalianckiej minister obrony Węgier gen. Károly Soós de Nagyábadok nakazał w trybie pilnym przekazanie Wojsku Polskiemu całego zapasu amunicji (75 mln nabojów), jakim dysponowała Armia Węgierska. To nas uratowało przed losem, który stał się udziałem mniej szczęśliwej Ukrainy.REKLAMAhttps://b599e5623e83acfa5f0c66688314e24e.safeframe.googlesyndication.com/safeframe/1-0-38/html/container.html

Gdy w 1939 r. Hitler zażądał od Węgier zgody na przemarsz Wehrmachtu przez ich terytorium do uderzenia na Polskę, Miklos Horthy i Pal Teleki z jednomyślnym poparciem całego węgierskiego rządu odpowiedzieli impossibilité morale (rzecz niemożliwa moralnie), kazali zaminować tunele i mosty i ostrzegli Niemców, że wojsko węgierskie stawi im opór, jeśli spróbują wymusić tę zgodę siłą.

Polsko-węgierska paralela losów z udziałem Paskiewicza, powtórzona została wiek później, gdy gen. Iwan Sierow zaprosił na rozmowy w 1945 r. 16 przywódców Polski Podziemnej, uwięził ich i wywiózł do Moskwy, gdzie trzech z nich zamordowano, a 11 lat później ten sam człowiek, także na rozkaz z Kremla, wystosował z podobnym skutkiem podobne zaproszenie do generała Pála Malétera – dowódcy Armii Węgierskiej w 1956 r., podstępnie w ten sposób pojmanego i straconego. Po 1956 r., przeciętny Polak, spotkawszy przeciętnego Węgra wiedział, że może z nim mówić o naturze Moskwy szczerze – jak z żadnym innym z naszych sąsiadów. Takimi pamiętamy Braci Węgrów – odważnych, rycerskich i niezawodnych.

Przyjaźń polsko-węgierska jest od czasów jagiellońskich jednym z fundamentów naszego postrzegania rzeczywistości środkowoeuropejskiej i naszej polityki zagranicznej.

Wymienione przykłady wskazują, że niemal w każdym pokoleniu nasi przodkowie pozostawili dowody wzajemnego wspierania się w czasach trudnych, których symbolem jest wiele postaci dokonujących czynów heroicznych (oprócz wcześniej wymienionych: Józef Bem, János Esterházy, Henryk Sławik, Wacław Felczak, Ryszard Siwiec).

II.

Europa Środkowa. Należę do pokolenia, które pracowało na rzecz nastania czasów demokracji, obywatelskich wolności, wolnorynkowej gospodarki. Tym bardziej cieszę się, że po 1989 roku Węgry i Polska, państwa i narody Grupy Wyszehradzkiej, Trójmorza i Europy Karpat – od Gruzji i Armenii, poprzez Ukrainę i Bałkany, wyróżniają się swoim pozytywnym stosunkiem do wartości chrześcijańskich i prawa naturalnego. Przywiązaniem do przyrodzonej godności człowieka, zasad demokracji i wolności głoszenia poglądów. Charakteryzowała nas ambicja i potrzeba sukcesu. Co udało się, biorąc chociażby pod uwagę fakt, że państwa GW i Trójmorza blisko od 2 dziesięcioleci należą do najszybciej rozwijających się państw świata. Nie Europy, a świata właśnie, z 2-3 krotnie wyższym wzrostem PKB rocznie, niż ma to miejsce w państwach Europy zachodniej.

Jednocześnie Polska i Węgry należą do obszaru nazywanego zwornikiem Europy. Jednego z 3 najbardziej strategicznie położonych obszarów kuli ziemskiej. (Pozostałe to Zatoka Perska i Zachodni Pacyfik). Nie jest przypadkiem, że obie wojny światowe i zimna wojna, toczyły się w bardzo dużej mierze właśnie tutaj, w Europie Środkowej.

Uzasadniona jest więc świadomość niezwykłości miejsca. Sądzę, że równie ważnym powinno być przekonanie, że w Europie Środkowej, w tym chyba największym na świecie zagęszczeniu narodów, języków, kultur, tradycji, granic i religii przypadających na 1 km2, zwycięstwo jednych jest zwycięstwem pozostałych. Ale też porażka jednych, prędzej czy później okazuje się stratą dla innych. Dlatego pewność siebie każdego z nas, poczucie wartości i odniesionego sukcesu nie może przerodzić się w zadufanie, jeśli mają one służyć racji stanu i długofalowemu interesowi narodowemu.

Europa Środkowa XXI wieku podchodzi do życia bez złudzeń i ostrożnie. Zbyt dobrze pamiętamy czym kończą się obietnice władzy – dawniej sowieckiej, dziś często Brukselskiej, o budowie raju na ziemi, ale dbamy też o to, by nie przyjmować roli pionka na szachownicy dziejów. Jeśli nie jesteśmy w stanie grać na niej roli króla czy królowej, to bądźmy przynajmniej hetmanem. Choć przy dobrym współdziałaniu Europa Środkowa ma szanse odgrywać rolę wiodącą – taką, jak św. Jadwiga, król Polski.

III.

W Polsce od roku 2015, po zwycięstwie Prawa i Sprawiedliwości pod hasłem „dobrej zmiany” w wyborach prezydenckich i parlamentarnych w ciągu niespełna dwóch kadencji (!) dokonaliśmy zasadniczej zmiany niemal wszystkich polityk resortowych realizowanych w III RP (Węgrzy mieli na to dwa razy więcej czasu!). Uporządkowaliśmy w pracach ustawodawczych polskie prawo, powróciliśmy także do dróg strategicznych wyznaczonych przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego (2005-2010). W polskim parlamencie zaczął dominować patriotyczny nurt konserwatywny, przywracający znaczenie polityki historycznej i dyplomacji parlamentarnej, jednocześnie zwracający uwagę na sprawiedliwy podział dóbr i obciążeń wsród wszystkich obywateli.

W dyplomacji szczególnie zajęliśmy się obszarem Europy Środkowej, w którym uruchomiono nowe inicjatywy: prezydenckie Trójmorze i Bukaresztańską Dziewiątkę, a w parlamencie „Europę Karpat” i szczyty parlamentarne Europy Środkowej i Wschodniej. Stały się one miejscem wymiany poglądów w wymiarze regionalnym na skalę dotąd niespotykaną. I jednocześnie utwierdziły nas w przekonaniu, że cały obszar miedzy Rosją i Niemcami należy rozumieć jako jedna Europa Środkowa – tak też siebie widzą przedstawiciele narodów na wschód od Polski.

W polskim, ale też węgierskim rozumieniu – biorąc pod uwagę wielosetletnie doświadczenia Węgrów z tolerancją religijną (od XII w. w Siedmiogrodzie) czy unią (z Chorwatami od XI w.), naród politycznie dojrzały oznacza zdolność współpracy z innymi narodami/państwami, czego dobrym przykładem jest chociażby Grupa Wyszehradzka. Alternatywą dla dojrzałego narodu, a więc i suwerennego państwa, jest działanie w warunkach protektoratu takiego czy innego państwa-hegemona. Tu mamy sytuację albo – albo.
Z tego też powodu zaangażowaliśmy się do debaty na poziomie europejskim przedstawiając polski projekt reformy UE nawiązujący do Europy Ojczyzn, z utrzymaniem państw i wzmocnieniem roli parlamentów narodowych. W tym względzie mamy razem z Węgrami podobną diagnozę Unii Europejskiej i receptę na jej uzdrowienie.

IV.

Dzisiejsza sytuacja Polski i Węgier wymaga od nas odwagi i rozwagi. Przede wszystkim musimy uznać, że każde z naszych państw ma spójną własną całościową politykę zagraniczną. Filary węgierskiej polityki zagranicznej wskazane w artykule Zsolta Németha (ochrona praw mniejszości narodowych, dobre stosunki sąsiedzkie, przyjaźń polsko-węgierska i sojusz euroatlantycki) są jasne, zrozumiałe i podzielane przez Polskę.

Współczesne relacje polsko-węgierskie rozwijają się więc nie tylko w kontekście wojny na Ukrainie, ale i w sytuacji presji na oba nasze kraje ze strony trzonu UE zdominowanego przez Niemcy i Francję. Ich zamiary są oczywiste: obalenie naszych rządów i podporządkowanie polityki Warszawy i Budapesztu interesom obu mocarstw Unii Europejskiej. Prorosyjskość Berlina i Paryża jest przy tym, mówiąc bardzo dyplomatycznie, co najmniej niejednoznaczna.

Polska w kontekście wojny na Ukrainie w swym stosunku do Węgier musi mieć na względzie konieczność wspierania się obu naszych państw w oporze wobec unijnego mainstreamu. Musi także powstrzymać go od wyraźnego dystansowania się od ścisłych więzów transatlantyckich – tak słusznie wskazywanych przez Zsolta Németha, jako filar naszej polityki zagranicznej.

Złamanie solidarności polsko-węgierskiej na forum UE oznaczałoby triumf sił gotowych do jak najszybszego wznowienia wielorakiej współpracy z Rosją całej Unii Europejskiej i tworzenia Europejskiej Autonomii Strategicznej alternatywnej wobec Stanów Zjednoczonych. Towarzyszyłoby temu złamanie suwerenności obu naszych państw poprzez wprowadzenie procedury decydowania o polityce zagranicznej UE w oparciu o kwalifikowaną większość głosów, czyli pełnej dominacji Niemiec i Francji, które nie dalej jak rok temu usiłowały zaprosić Putina na szczyt UE celem dalszego zacieśnienia współpracy z Rosją, czemu zapobiegł jedynie solidarny sprzeciw państw Trójmorza, które w proponowanym nowym systemie decydowania byłyby z łatwością przegłosowane.

Polska jest także świadoma faktu, że negatywny obraz Węgier jako „sojusznika Rosji” jest wygodnym instrumentem odwracania uwagi od grzechów unijnych mocarstw utrzymujących dzisiaj dziurawy jak durszlak system sankcji UE wobec Rosji. Jest on też wygodnym narzędziem do atakowania rządu polskiego za jego współpracę z Węgrami. A przecież wiemy, że to nie Węgry wyłączyły z unijnych sankcji banki Sbierbank i Gazprombank, nie prezydent Węgier wzywał firmy swego kraju by ”pochopnie nie porzucały Rosji”, ani też nie z Budapesztu płyną sugestie, by Ukraina oddała najeźdźcy fragmenty swego terytorium, by agresor „mógł zachować twarz”. W tym wymiarze Polska i Węgry muszą wspólnie odpierać ataki propagandy nieprzyjaznych nam rządów i środowisk.

V.

Polskę z Ukrainą łączą w poprzednich wiekach wydarzenia zarówno dramatyczne, jak i chwalebne przykłady współpracy, żeby przypomnieć hetmana Sahajdacznego, atamana Petlurę, czy generała Bezruczkę. Ale przede wszystkim Polskę, Litwę, Ukrainę i Białoruś łączy wspólna historia zakorzeniona w Rzeczypospolitej Obojga/Trojga Narodów. To są znacznie głębsze więzi różnorodnej religijnie i tolerancyjnej kultury naszych przodków, aniżeli narzucone stereotypy absolutystycznej Rosji czy Prus w XVIII i XIX wieku. Stąd dziedzictwo pozostawione na ziemiach dzisiejszej Ukrainy jest tak ważne. Jest ono w jak najpełniejszym wymiarze europejskie, wyrastające z jedynego wówczas w Europie systemu demokracji parlamentarnej i zasady „Wolni z wolnymi, równi z równymi”, do których w pewnym sensie przed 30 laty nawiązywała powstająca Unia Europejska.

Występują też między nami różnice dotyczące sytuacji naszych mniejszości na Ukrainie. Węgrzy żyją w zwartych grupach, głównie na Zakarpaciu. Polacy byli rozproszeni po większości terytorium Ukrainy i jako obywatele I i II RP razem z innymi nacjami od wieków zamieszkiwali terytoria od Dniepru na zachód. Ale dla jednych i drugich tereny te, to w większości Ojcowizna pozostawiona niedobrowolnie poza obecnymi granicami państw – i ta cecha też wyróżnia Europę Środkową.

Wojna na Ukrainie spowodowała niespotykany od pokoleń wielki eksodus – miliony Ukraińców uciekło ze swojego kraju otrzymując wielką pomoc Polaków, Węgrów, Czechów, Słowaków, Rumunów i Mołdawian, które to państwa przyjęły blisko 90% uchodźców wojennych. Kryzys uchodźczy jest dla milionów Polaków przypomnieniem losów naszych rodziców i dziadków z lat 1939-1940. Dlatego nie dziwi, że Polacy większość uchodźców przyjmują w swoich domach prywatnych (sytuacja dotąd nigdzie nie spotykana na taką skalę!), a państwo polskie stworzyło warunki finansowe, prawne i administracyjne do opieki nad nimi. Ten swoisty stres test naszych państwowości zdaliśmy na 5 z plusem.

Polska stoczyła w swej historii 18 wojen z Rosją, od końca XV wieku do 1939 roku, broniąc się przed barbarzyństwem i kolejnymi najazdami. Obecna wojna obronna Ukrainy jest tzw. wojną zastępczą, którą za nas toczą Ukraińcy, a jeśli zostaną pokonani, to Rosja – nie ukrywająca swych planów odbudowy imperium – uderzy na Polskę i inne państwa Europy Środkowej. O tym mówi przedstawiona osobiście przez Putina na początku br., koncepcja „potrzeba powrotu do sytuacji sprzed 1997 roku”. Dlatego Polska tak zdecydowanie stoi po stronie niepodległości Ukrainy.

Wojna ta przesądziła o najważniejszych kierunkach polityki Europy Środkowej i polskiej, kładąc nacisk na rozbudowę sił zbrojnych i umocnienie wschodniej flanki NATO. W Polsce, za sprawą Jarosława Kaczyńskiego szybko przyjęto nowy program odbudowy sił zbrojnych, przypominając łacińską maksymę „jeśli chcesz pokoju, szykuj się do wojny”. Dyplomacja polska już w 1831 r. ostrzegała Europę, że zaborczość rosyjska zna tylko takie granice, jakie zakreśli jej siła zbrojna narodów nią zagrożonych. Teza ta – dziś 190 lat później, jest równie prawdziwa jak wówczas. Uniemożliwienie Rosji osiągania jej celów wymaga więc wysiłku materialnego. Gdyby w 1920 r., węgierski minister obrony tego nie wiedział i odmówił Polakom amunicji, by „nie narażać stosunków z Rosją”, hordy bolszewickie wkrótce po wzięciu Warszawy, szturmowałyby Budapeszt, Pragę i Bratysławę. Ale podjął tę decyzję, chociaż ówczesna pozycja międzynarodowa Węgier była tragiczna. Dziś Węgry, należąc do NATO, ryzykują znacznie mniej niż wówczas.

Świadomy tych wszystkich okoliczności, podzielam argumenty Zsolta Németha, gdy słusznie podkreśla, że „Nie ma (…) wątpliwości co do tego, że rosyjska próba podboju lub rozbioru Ukrainy jest absolutnie sprzeczna z interesami Węgier” oraz, że „wizja ponownego wskrzeszenia Związku Radzieckiego jako Imperium Rosyjskiego, która jest deklarowanym przez rosyjską stronę celem tej wojny, jest całkowicie nie do przyjęcia z punktu widzenia węgierskiej polityki zagranicznej.” Przekonująco argumentuje, że ukraińscy żołnierze, broniąc niepodległości swego kraju, walczą także za Węgrów oraz, że w interesie Węgier leży, by Rosja nie osiągnęła swoich celów. To tezy, pod którymi jako Polacy podpisujemy się obiema rękami.

Ale wyjaśnienie, dlaczego Węgry (notabene podobnie jak Rumunia) zamknęły swoją przestrzeń dla tranzytu broni i amunicji dla krwawiącej w obronie nas wszystkich Ukrainy, wydaje się zbyt ostrożne. Czy realistyczne? Przyszłość okaże.

Zdecydowane potępienie agresji i zbrodni rosyjskich na Ukrainie oraz wielka pomoc humanitarna jest bardzo ważna. Ale przed śmiercią, zniewoleniem i wygnaniem z ojczyzny może ocalić nas tylko zwycięstwo nad najeźdźcami.

Sądzę, że w Polsce trafnie odczytujemy i dobrze rozumiemy obecne położenie Ukraińców. Dlatego apelując o pomoc dla Ukrainy, apelujemy przede wszystkim o broń, która będzie najlepszym narzędziem ocalenia życia, zdrowia i wolności. Nas wszystkich.

                                                                               Marek Kuchcinski

                                                           Przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych

                                                                       Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej

                                                                                   23 maja 2022 r.

Facebook
Twitter

Wydarzenia

Komisje Sejmowe

Prawo i sprawiedliwość

Wyszukiwanie

Archiwum

Archiwum
Przejdź do treści